Umieralność okołoporodowa coraz niższa. Co jeszcze można poprawić?

Home  >>  Uncategorized  >>  Umieralność okołoporodowa coraz niższa. Co jeszcze można poprawić?

Umieralność okołoporodowa coraz niższa. Co jeszcze można poprawić?

   Uncategorized   wrzesień 7, 2016

W opiece perinatalnej dzieje się coraz lepiej. Wskaźniki umieralności okołoporodowej w Polsce, czyli zgony płodów i zgony niemowląt – zmniejszają się. Mamy też wyniki niewiele ustępujące tym uzyskiwanym w stawianych za wzór krajach skandynawskich. Mniejsze są również różnice wskaźników między województwami.

Wynikiem 4 promile umieralności okołoporodowej i poniżej może się już pochwalić pięć województw. Dzieje się tak, bo – zdaniem specjalistów – mamy bardzo dobre standardy opieki okołoporodowej i program opieki perinatalnej. Pomogły też programy specjalizacyjne położników i neonatologów. Wciąż jednak są elementy do poprawienia.

Z danych pochodzących ze sprawozdań rocznych MZ-29, opracowywanych przez prof. Michała Troszyńskiego z Instytutu Matki i Dziecka, wynika że w 2015 r. umieralność okołoporodowa wynosiła 4,43 promila. To poprawa w stosunku do roku 2014, gdzie umieralność wyniosła 4,96, czyli praktycznie 5.

– Spadek rok do roku o 0,6 promila wydaje się nie być wysokim, ale jest to progres, bo zmniejsza się również umieralność okołoporodowa w poszczególnych województwach. Po pierwszy w historii położnictwa w Polsce w pięciu województwach wskaźnik umieralności okołoporodowej jest niższy niż 4 promile – mówi Rynkowi Zdrowia prof. Stanisław Radowicki, krajowy konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii.

Nożyce mniej rozwarte

Wymienia, że w woj. zachodniopomorskim umieralność okołoporodowa to 3,1 promila, lubelskim – 3,4, warmińsko-mazurskim – 3,7, podlaskim – 3,8 i świętokrzyskim – 4. Najsłabsze wyniki w tym zakresie odnotowały województwa: łódzkie – 5,7, lubuskie – 5,4 i pomorskie – 5,2. Wszystkie pozostałe
województwa mają wskaźnik umieralności poniżej 5.

Konsultant wskazuje, że liczby nie tylko ulegają zmniejszeniu, ale też zbliżeniu do siebie. Przed 5-6 laty nożyce symbolizujące wartości maksymalne-minimalne były znacznie bardziej otwarte. Zmniejszanie się rozwarcia tych nożyc oznacza, że dokumenty na których opiera się dzisiaj w Polsce jakość położnictwa przyniosły rzeczywiste zmiany.

– Poziomy referencyjne, program opieki perinatalnej, standard okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, standard opieki okołoporodowej w przypadkach powikłań, szereg standardów wydanych przez Polskie Towarzystwo Ginekologiczne, a także nowy program specjalizacyjny w położnictwie i ginekologii realizowany od 2010 r. – sprawiają, że unowocześniamy położnictwo i umiemy zapobiegać patologiom, które pojawiają się w ciąży – zaznacza prof. Stanisław Radowicki.

Ci w szpicy, ci w ogonie

Jednocześnie zwraca uwagę, że zbliżenie wyników poszczególnych województw do siebie pokazuje, że te same standardy i akty prawne mogą być lepiej lub gorzej wdrażane.

– Raport NIK z lipca br. dotyczący opieki okołoporodowej na oddziałach położniczych pokazał wyraźnie, że nie wszędzie są wdrażane zasady, które zostały opracowane w wymienionych wcześniej rozporządzeniach administracyjno-prawnych – przyznaje.

Dodaje: – Te szpitale, które opierają się lub opóźniają wprowadzenie tych zmian, zostają w ogonie i jakość opieki okołoporodowej jest w nich zdecydowanie gorsza. Świetne efekty widać natomiast tam, gdzie zasady wprowadzono w sposób bardzo rygorystyczny.

Mowa o Świętokrzyskiem, gdzie – jak wspomina krajowy konsultant – wypracowano program poprawy jakości opieki okołoporodowej, który de facto polegał na wprowadzeniu w życie zapisów zawartych w rozporządzeniu o ciąży fizjologicznej i doinwestowaniu niektórych oddziałów w sprzęt.

– W efekcie w ciągu dwóch lat województwo, które było jednym z najgorszych, jeśli chodzi o współczynnik umieralności okołoporodowej w Polsce, przesunęło się do ścisłej czołówki. W 2014 r. było najlepsze w kraju – podkreśla profesor.

Z bliźniakami do wojewódzkiego

Dodaje, że analiza danych MZ-29 pokazuje m.in., że w Świętokrzyskiem są oddziały na I poziomie referencyjności, gdzie nie było żadnego zgonu w ciągu roku.

– I takich oddziałów powoli przybywa. Oznacza to, że poziomy referencyjności, które wprowadziliśmy dzięki pomocy NFZ i akceptacji resortu zdrowia oraz rozporządzenie dotyczące opieki okołoporodowej – dają efekty – mówi prof. Stanisław Radowicki.

Przypomina, że rozporządzenie ws. standardów postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem, zmienia sposób opieki nad ciężarną zmuszając oddziały stopnia podstawowego w szpitalach powiatowych do odsyłania pacjentek
z ciążą powikłaną na wyższe poziomy referencyjne.

Problemem jest to, że nie wszystkie oddziały, a nawet pacjentki chcą jechać do innego szpitala, bo uważają, że w tym, blisko domu, mają najlepszą opiekę.

– Urodzenie bliźniaków powinno się odbywać nie w szpitalu powiatowym a w wojewódzkim, bo zapewnia on pełne zabezpieczenie, jeśli chodzi o urodzenie się dziecka z niską wartością w skali Apgar.

Szpital powiatowy nie jest w stanie tego zapewnić, bo nie ma takiej potrzeby – mówi konsultant krajowy.

Dodaje, że w krajach skandynawskich lekarz lub położna, jeśli widzi odchylenie od normy, jest zobowiązana przesłać pacjentkę do ośrodków specjalistycznych w zakresie prowadzenia ciąży.

Centralizacja i referencyjność

Do skandynawskich wyników odnosi się również prof. Wojciech Rokita, ginekolog położnik, konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii ze wspomnianego wcześniej Świętokrzyskiego.

Zwraca uwagę, że w roku 2015 wartość wskaźnika umieralności okołoporodowej wczesnej wyniosła w naszym kraju średnio 4,6 promila i była niewiele gorsza od wyniku, jaki osiągnęły kraje skandynawskie, które uznawane są na świecie za wzorzec w tym zakresie.

– Należy jednak pamiętać, że kraje skandynawskie populacyjnie są dużo mniej liczne niż Polska, a nakłady finansowe na opiekę zdrowotną są tam nieporównywalne większe niż w naszym kraju. Sukces skandynawskiego systemu opieki perinatalnej opiera się głównie na jego scentralizowaniu i dofinansowaniu dużych wielospecjalistycznych centrów perinatalnych – mówi profesor.

Przypomina, że w województwie świętokrzyskim jeszcze do 2012 r. wskaźnik umieralności okołoporodowej wczesnej był jednym z najgorszych w Polsce. I tam zaczerpnięto z pomysłu skandynawskiego.

Wprowadzając w Świętokrzyskiem w roku 2012 program poprawy opieki perinatalnej starano się scentralizować opiekę nad kobietami z najcięższą patologią w ciąży, opierając ją głównie o 2 ośrodki na III poziomie referencyjnym.

– Bardzo ważnym elementem wprowadzonego przez nas programu, który pozwolił na poprawę wskaźnika umieralności okołoporodowej wczesnej o 50 proc. i uzyskania wyniku poniżej 4 promile w 2014 r. była edukacja lekarzy położników-ginekologów oraz położnych. Uświadomienie im, że trójstopniowy sposób opieki perinatalnej działa i że ciężarne z ciążą patologiczną powinny być jak najwcześniej kierowane do ośrodków na III poziomie referencyjnym – wyjaśnia prof. Wojciech Rokita.

Jednych oddziałów za dużo, inne niedofinansowane

Obecnie struktura systemu opieki perinatalnej w Świętokrzyskim oparta jest o sześć oddziałów położniczych na I poziomie, sześć oddziałów na II poziomie oraz dwóch największych oddziałach na III poziomie referencyjności. Blisko połowa kobiet w województwie świętokrzyskim rodzi w trzech największych oddziałach położniczo-ginekologicznych – odbywa się tam blisko 5000 porodów.

Jak zauważa świętokrzyski konsultant w dz. położnictwa i ginekologii, niezwykle ważne jest również optymalne wykorzystanie środków przeznaczanych na opiekę perinatalną.

– Te środki wcale nie są takie małe, ale bardzo rozproszone. Moim zdaniem, największym problemem jest zbyt duża liczba oddziałów położniczo-ginekologicznych na II poziomie referencyjnym, które bardzo często obejmują opieką kobiety z ciążą fizjologiczną. Jest nim także niedofinansowanie ośrodków na I poziomie referencyjności, co z kolei powoduje rozproszenie środków finansowych i obniżenie efektywności działania systemu – wskazuje prof. Wojciech Rokita.

W jego opinii środki powinny być kumulowane w ośrodkach na III poziomie referencyjności. – Należy też dążyć do stworzenia centrów perinatologii. To w tych ośrodkach skumulowana powinna być największa pula środków finansowych, kadry i specjalistycznego wyposażenia. Z drugiej strony konieczne jest dofinansowanie i unowocześnienie szpitali z oddziałami o I poziomie referencyjności – konkluduje konsultant.

źródło: rynekzdrowia.pl
foto: Fotolia

Comments are closed.