MZ o akcji „Lekarze Kobietom”: lekarz musi wykonywać zawód zgodnie z przepisami
Pigułka „dzień po” jest produktem dopuszczonym do obrotu; lekarze mogą go przepisywać, jeśli uznają to za uzasadnione; wystawienie recepty jest finałem wizyty, podczas której musi odbyć się badanie – powiedziała w czwartek (3 sierpnia) rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia Milena Kruszewska.
Inicjatywa „Lekarze Kobietom” ma na celu stworzenie bazy danych lekarzy różnych specjalności, którzy bezpłatnie lub za złotówkę wystawią pacjentkom recepty na tzw. pigułkę „dzień po”. Kobiety, którym odmówiono recepty lub które tej odmowy się obawiają, otrzymują za pomocą formularza internetowego kontakt do lekarza, który przyjmuje w pobliżu ich miejsca zamieszkania i deklaruje, że nie kieruje się klauzulą sumienia.
Rzeczniczka MZ pytana przez PAP o komentarz do akcji podkreśliła, że „lekarze muszą wykonywać swój zawód zgodnie z obowiązującymi przepisami”. -„Pigułka dzień po” jest produktem dopuszczonym do obrotu i wydawanym na podstawie recepty – lekarze mogą zatem przepisywać ten produkt pacjentkom, jeśli uznają to za uzasadnione, pamiętając, że wystawienie recepty jest finałem wizyty, podczas której musi odbyć się badanie: wywiad, badanie przedmiotowe czy ewentualne badania dodatkowe – przekazała.
Jak dodała, „deklaracja o niekorzystaniu przez lekarza z klauzuli sumienia jest zapowiedzią niekierowania się sumieniem, a przecież lekarz nie może z góry zakładać, że okoliczności, w których się znajdzie, nie wywołają u niego sprzeciwu sumienia”.
Rzeczniczka resortu zauważyła, że kwestie dotyczące sposobu prowadzenia prywatnej praktyki przez lekarzy, takie jak decydowanie o udzielaniu płatnych bądź bezpłatnych wizyt lekarskich, nie leżą we właściwości ministra zdrowia. Dodała jednocześnie, że „publiczne deklarowanie cennika przyjęć w zależności od oczekiwań pacjenta co do otrzymania recepty wydaje się ryzykownym kierunkiem”.
Jak zauważyła, dzięki wprowadzonej regulacji lekarz może ocenić, czy zastosowanie pigułki „dzień po” nie wpłynie negatywnie na stan zdrowia pacjentki, np. w wyniku interakcji z innymi przyjmowanymi lekami. – Silnie działające substancje powinny być przyjmowane pod kontrolą lekarską, jest to standard – stwierdziła.
Kruszewska dodała, że w 2015 r. ówczesny sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Sławomir Neumann twierdził, że jeżeli unijne przepisy pozostawią w gestii krajów członkowskich decyzję w tej sprawie, antykoncepcja awaryjna będzie w Polsce dostępna jedynie na receptę. Jej zdaniem, późniejsze wprowadzenie przez rząd PO-PSL przepisów, na mocy których ta tabletka była dostępna bez recepty, jest niezrozumiałą niekonsekwencją.
Zakaz antykoncepcji awaryjnej
Od 23 lipca wszystkie leki antykoncepcyjne, w tym pigułki „dzień po”, można kupić tylko na receptę. Może ją wypisać każdy lekarz, nie tylko ginekolog. Niektórzy medycy jednak odmawiają wystawienia recepty na antykoncepcję, powołując się na klauzulę sumienia.
Jedynym dostępnym w Polsce hormonalnym lekiem antykoncepcyjnym sprzedawanym bez recepty była pigułka ellaOne. Zgodnie z charakterystyką tego środka, przede wszystkim zapobiega on owulacji, bądź ją opóźnia; może uniemożliwić zagnieżdżenie się embrionu w błonie śluzowej macicy.
Od ponad dwóch lat pigułki ellaOne były sprzedawane bez recepty osobom powyżej 15. roku życia (to w Polsce tzw. wiek przyzwolenia – zgodnie z art. 200 Kodeksu karnego karalne jest obcowanie płciowe z małoletnim poniżej lat 15).
Europejska Agencja Leków oceniła, że przyjmowanie ellaOne bez opieki lekarza nie zagraża pacjentkom, za mało prawdopodobną uznała też możliwość częstego i powszechnego stosowania tego leku niezgodnie z przeznaczeniem.
Podczas prac nad przepisami ograniczającymi dostęp do pigułek „dzień po” resort zdrowia przekonywał jednak, że stosowanie tego leku może mieć poważne skutki uboczne. Ministerstwo oceniło też, że tabletki ellaOne są nadużywane – w 2016 r. sprzedano ich prawie 240 tys.
Minister Konstanty Radziwiłł mówił w przeszłości, że rozwiązanie, by wszystkie hormonalne leki antykoncepcyjne – także pigułki ellaOne – były jedynie na receptę, to przywrócenie normalności w zakresie dostępu do tych środków. – Nie jest to krok w kierunku delegalizacji tego typu preparatów, tylko przywrócenie normalności, że lek o silnym działaniu jest dostępny na receptę i tyle – mówił.
Zdaniem ministra zdrowia tabletka „dzień po” może mieć działanie poronne. Minister deklarował, że nie przepisałby tego środka nawet zgwałconej pacjentce i że w takim przypadku skorzystałby z klauzuli sumienia. Zgodnie z prawem lekarz „może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem”.
Zdarza się też, że mimo posiadania recepty pacjenci nie mogą kupić leku antykoncepcyjnego, ponieważ jego sprzedaży odmawiają niektórzy aptekarze. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar w piśmie z kwietnia z tego roku zwracał uwagę, że w Prawie farmaceutycznym brak jest regulacji umożliwiającej odmowę sprzedaży produktu leczniczego z powołaniem się na względy sumienia.
Z kolei p.o. Głównego Inspektora Farmaceutycznego Zbigniew Niewójt ocenił, że mając na uwadze poszanowanie praw jednostki w świetle Konstytucji „właściwym wydaje się dopuszczenie możliwości odmowy przez farmaceutę sprzedaży leków antykoncepcyjnych powołującego się na +klauzulę sumienia+”. Zastrzegł przy tym, że przedsiębiorca prowadzący aptekę, u którego taka sytuacja występuje, musi zapewnić sprzedaż leków antykoncepcyjnych przez innego farmaceutę.
Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polski złożyło do sejmowej komisji petycji projekt mający umożliwić farmaceutom powoływanie się na klauzulę sumienia. Komisja ma zająć się tą petycją w listopadzie.
źródło: rynekzdrowia.pl