Prof. Religa: Polska nie ma tyle czasu co Szwecja, zmiany w geriatrii należy wprowadzać szybko
Szwecja miała dłuższy okres przygotowania się na starzejące się społeczeństwo. Polska tego czasu nie ma i zmiany w opiece geriatryczne należy przeprowadzać szybko – wskazuje w rozmowie z Rynkiem Zdrowia prof. Dorota Religa, neurogeriatra z Zakładu Neurobiologii, Nauk o Zdrowiu i Społeczeństwa w Karolinska Institutet – uniwersytetu medycznego w Sztokholmie.
Rynek Zdrowia: Od kiedy pracuje pani profesor w Szwecji i czym zajmuje się w Karolinska Institutet?
Prof. Dorota Religa: W Szwecji pracuję klinicznie od ponad 13 lat. Zajmuję się neurogeriatrią, pacjentami z otępieniem i wielochorobowością. Od 2 miesięcy koordynuję również przepływ pacjentów z otępieniem w szpitalu uniwersyteckim Karolinska Institutet. Na tę jednostkę składają się instytut badawczy, w którym pracuje 5 tys. osób oraz szpital uniwersytecki, gdzie pracuje 15 tys. osób.
– Szwecja jest jednym z najstarszych społeczeństw europejskich. Problem ten przekłada się nie tylko na rynek pracy, a i na rynek opieki zdrowotnej…
– Szwecja ma 10 mln mieszkańców. Co piąta osoba, włączywszy szwedzkiego króla Karola XVI Gustawa, jest w wieku powyżej 65. roku, czyli 20 proc. społeczeństwa to osoby starsze. Do tego Szwedzi żyją długo. Mężczyźni do 80. roku życia, a kobiety do 84.
Różnica w długości życia między kobietami a mężczyznami powoli się skraca, to już tylko 4 lata. Wydłuża się za to dystans pomiędzy ludźmi z niższym wykształceniem – 6 lat w szkole – a osobami w wyższym wykształceniem. Osoby z niższym wykształceniem żyją 5 lat krócej.
Szwecję wyróżnia to, że miała bardzo dużo czasu, by do tego się przygotować. Przez lata ustalano i uczono się, jak pacjentów w podeszłym wieku z wielochorobowością zabezpieczać. Postawiono na prewencję, bo zapobieganie się najbardziej opłaca.
– Szwedzi wręcz słyną z przykładania wagi do profilaktyki.
– Tak. Przykładem może być palenie papierosów. W Szwecji obecnie pali tylko 12 proc. społeczeństwa. Promuje się zdrowy, aktywny tryb życia np. nordic walking. Szwedzi dożywają starości w dobrej kondycji. Jednak dużym problemem jest to, że aż 80 proc. 80-latków mieszka samych. Społeczeństwo zapewnia im pomoc, ale do takiej osoby trzeba przyjść nawet 7 razy dziennie. Więc nawet gdy się będzie żyło bardzo zdrowo, nie paliło, zażywało aktywności fizycznej i człowiek dożyje późnej starości – to i tak w tych 2-3 ostatnich latach życia przychodzi niedołęstwo i opieka nad tym pacjentem kosztuje najwięcej.
– Czy jest to opieka zinstytucjonalizowana?
– Też, ale jak najdłużej domowa. Dom pacjenta staje się areną działań służby zdrowia i służby społecznej. To rozwiązanie ma plusy i minusy. Oczywiście są w Szwecji domy spokojnej starości, ale żeby tam dostać miejsce, trzeba być bardzo schorowanym i potrzebować tej opieki w trybie całodobowym. Tych miejsc jest mało. Poza tym zbadano, że człowiek najlepiej czuje się w domu. Chociaż z drugiej strony wiele osób chciałoby się na ostatni rok, pół roku życia przenieść do miejsca, gdzie będą czuć się bezpiecznie. W domu różnie z tym bywa. Pacjenci mają dostęp do alarmów, które noszą na szyi czy ręce, ale to nie zawsze ma szansę dobrze zadziałać. Jeśli pacjent ma otępienie czy inne zaburzenia poznawcze, nie zawsze będzie umiał skorzystać z tego rozwiązania.
– Jak w Szwecji wygląda dostęp do opieki geriatrycznej?
– W Sztokholmie bardzo dobrze. W mieście jest 1000 miejsc geriatrycznych w szpitalach. W samym Karolinska Institutet jest 120 miejsc na 6 oddziałach dedykowanych tylko pacjentom geriatrycznym. Wśród nich jest oddział dla pacjentów geriatrycznych po udarze – na tym oddziale zapewniana jest również rehabilitacja. Oddział majaczeniowy, gdzie trafiają pacjenci splątani. Oddział, gdzie hospitalizowani są pacjenci geriatryczni po złamaniu szyjki udowej. W tym przypadku sam ortopeda to za mało. Starsza osoba po złamaniu szyjki udowej jest specjalnie przygotowywana do operacji przez geriatrę a po niej stawiana na nogi. Specjaliści zadają sobie pytanie, dlaczego pacjent upadł, dlaczego doszło do złamania. Szuka się przyczyn i próbuje się je eliminować. Kolejny oddział zajmuje się diagnozowaniem pacjentów z otępieniem i agresywnych. Ostatnie dwa oddziały dedykowane są pacjentom geriatrycznym z zespołem kruchości.
Głównie będą to osoby około 80-,90-letnie z zaostrzeniem przewlekłych schorzeń, najczęściej z chorobą niewydolnościową serca, POCHP, infekcjami. Do tych jednostek przyjmowani są pacjenci ze skierowaniami z przychodni lekarza rodzinnego (w Szwecji jest tysiąc takich przychodni) lub przywiezieni przez karetki ratownictwa medycznego. Ważne, żeby pacjent w tym wieku nie trafiał na SOR czy ogólną izbę przyjęć, a wprost na specjalistyczny oddział.
– Tak wygląda opieka w stolicy Szwecji, a poza nią?
– Sztokholm jest bardzo dobrze zabezpieczony pod względem geriatrii czy neurogeriatrii, ale w niektórych rejonach kraju na pewno ta dostępność jest gorsza. W niektórych miastach nie ma nawet oddziału geriatrycznego. Podejmuje się za to działania systemowe, prawne np. w zakresie opieki dentystycznej dla osób starszych – opublikowałam pracę na ten temat. W Szwecji kładzie się bardzo duży nacisk na profilaktykę.Dzieci zamiast słodkich napojów piją wodę, słodycze je się w jeden dzień w tygodniu. W latach 70. w Szwecji jedna na dwie osoby powyżej 65. roku życia nie miała własnych zębów, czyli starzy ludzie byli bezzębni. W tej chwili tylko 10 proc. nie ma żadnego własnego zęba. To bardzo dobry wynik, który uzyskano za pomocą prewencji, ale nie zmienia to faktu, że osoby starsze i tak potrzebują opieki dentystycznej. Dentysta jeździ do szwedzkich pacjentów do domów. Małe interwencje może wykonać na miejscu, ale do większych konieczna jest wizyta w ośrodku dentystycznym. Starsza osoba z otępieniem nie pojedzie sama do dentysty. Badania u osób, które żyją z chorobą Alzheimera czy inną chorobą otępienną ok. 10 lat wykazały, że pierwsze co, to przestają chodzić do dentysty. Mogą być agresywne nawet z powodu bólu zęba. Trzeba to zauważyć i wprowadzić leczenie dentystyczne a nie leki uspokajające.
– Czy specjalizacja z geriatrii cieszy się zainteresowaniem młodych szwedzkich lekarzy
– Chętnych na specjalizację z geriatrii jest dużo, więcej niż miejsc specjalizacyjnych. W Karolinska Institutet obecnie robi ją 12 osób, jestem opiekunem dwóch z nich. Specjalizacja trwa 5 lat, chociaż biorąc pod uwagę, że robią ją głównie kobiety, ten czas wydłuża się często z powodu tego, że są w wieku, kiedy rodzą dzieci. Geriatrzy są bardzo potrzebni, ale kluczowy jest zespół specjalistów, który opiekuje się pacjentem geriatrycznym. Potrzebni są: geriatra, pielęgniarka, rehabilitant, który postawi pacjenta na nogi po chorobie, dietetyk, który zadba, żeby pacjent był dobrze odżywiony. Ten zespół powinien czuwać nawet nad takimi, wydawałoby się drobnymi, rzeczami jak włączenie do życia codziennego pacjenta chodzika. Przy POChP powinien być on włączony bardzo wcześnie, żeby chory oszczędzał energię. Osoba starsza staje przed wyborem czy poświęcić energię na wytarcie się ręcznikiem, czy włożenie szlafroka.
– Opieka geriatryczna rozwija się również w Polsce. Jakie zmiany pani profesor zaobserwowała?
– W Polsce dużo się poprawiło. W Katowicach zwiedziłam bardzo nowoczesny Szpital Geriatryczny im. Jana Pawła II, w którym stosuje się holistyczną opiekę nad pacjentem. To dobrze, że takie ośrodki powstają, chociaż problemem są kolejki oczekujących na miejsce.
Jako bardzo dobry oceniam pomysł listę darmowych leków dla pacjentów powyżej 75. roku życia. W Szwecji pracuję w komisji lekowej, która wydaje wykaz leków, z którego lekarz pierwszego kontaktu ma wypisywać 80 proc. leków – leków zwykłych, podstawowych, najpotrzebniejszych.
Obserwuję też, że geriatria w Polsce zaczyna się szerzej zajmować otępieniem i chorobą Alzheimera. To dobry trend, bowiem sami neurolodzy nie dadzą rady. W Szwecji podstawowa diagnostyka otępienia – a rocznie pojawia się 20 tys. nowych pacjentów z otępieniem – jest oparta na przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej. Jeśli mamy 1000 przychodni w całym kraju, to każda z tych przychodni powinna zdiagnozować ok. 25 osób. Do tego w systemie jest 58 ośrodków diagnozowania otępienia.
Lekarz rodzinny jest bardzo cennym ogniwem, bo najlepiej zna pacjentów. Odwiedzają go regularnie np. lecząc nadciśnienie, cukrzycę. Ma szansę dostrzec pogarszające się problemy z pamięcią u pacjenta. Powinien to wychwycić. Lekarze rodzinni w Szwecji bronili się nieco przed tymi zadaniami, trzeba było ich edukować. Na początku diagnozowali u swoich pacjentów po prostu otępienie. Z czasem nauczyli się rozpoznawania choroby Alzheimera, otępienia naczyniowego.
Warto zauważyć, że Szwecja miała dłuższy okres przygotowania się na starzejące się społeczeństwo. Polska tego czasu nie ma i zmiany w opiece geriatryczne należy przeprowadzać szybko.
źródło: rynekzdrowia.pl