Awantura o botoks: chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo czy o ”skok na kasę”?
Moda na wygładzające zmarszczki zabiegi z wykorzystaniem botoksu ma się dobrze. Przybywa miejsc, gdzie można sobie botoks zrobić. Można też zamówić zabieg z dojazdem do domu albo umówić się na botoks party. Za ”robienie botoksu” biorą się nie tylko lekarze, także kosmetolodzy lub kosmetyczki. W ekstremalnych przypadkach bywa, że ktoś kupuje i aplikuje sobie toksynę botulinową sam. Dermatolodzy i lekarze zajmujący się medycyną estetyczną łapią się za głowę.
Prof. Joanna Maj z Katedry i Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Alergologii UM we Wrocławiu, konsultant krajowy w dziedzinie dermatologii i wenerologii przyznaje, że do dermatologów trafiają pacjenci po nieumiejętnym wykonaniu zabiegu z kwasem hialuronowym łącznie z głębokimi owrzodzeniami, martwicą skóry twarzy lub po zabiegach z toksyną botulinową z porażeniem nerwów czy opadnięciem powiek, asymetrią twarzy.
– Powszechne stosowanie toksyny botulinowej, pochodzącej z niewiadomych źródeł, więc obarczonej ryzykiem przeniesieniem czynników zakaźnych, w tym wirusowego zapalenia wątroby typu B i C , a nawet wirusa HIV, w warunkach domowych czy przez przypadkowe osoby, świadczy o braku wyobraźni i kompletnej nieznajomości tematu, a co za tym idzie powikłań – wskazuje prof. Maj.
Podkreśla, że do wykonywania zabiegów medycznych z naruszeniem ciągłości skóry jest uprawniony tylko lekarz.
– Minister zdrowia w lutym 2017 r. w odpowiedzi na pismo dotyczące przedmiotowej sprawy odpowiedział jasno: ”zabiegi tego rodzaju powinien wykonywać tylko wykwalifikowany lekarz, a zarówno kosmetolog, jak i technik usług kosmetycznych nie są przygotowywani do udzielania świadczeń opieki zdrowotnej, zwłaszcza że zawody te nie są zawodami medycznymi”. Resort zdrowia zdecydowanie dopowiada, że takiego zakresu wiedzy, jaki posiadają lekarze, nie uzyskują ani absolwenci studiów na kierunku kosmetologia, a tym bardziej uczestnicy różnego rodzaju kursów kosmetycznych – wskazuje specjalista dermatolog.
Kosmetyczka kontra wstrząs anafilaktyczny
Kosmetyczki i kosmetolodzy wypowiadając się w internecie podnoszą, że mają doświadczenie w pielęgnacji skóry oraz umiejętności techniczne/manualne, które przewyższają umiejętności lekarzy, odbywających 1-2 dniowy kurs z aplikowania botoksu. I że regulacje dotyczące tego, że to tylko lekarze mają wykonywać takie zabiegi, to zwykły ”skok na kasę” i odcięcie od niej kosmetyczek. Co specjalista dermatolog może odpowiedzieć na takie argumenty?
– Nikt nie umniejsza doświadczenia kosmetyczek w pielęgnacji skóry i ich umiejętnościach technicznych czy manualnych, ale takie argumenty świadczą o nieznajomości tematu. Prosiłabym je o odpowiedź na pytanie: czy potrafią rozpoznać objawy i podjąć działania lecznicze w przypadku wstrząsu anafilaktycznego, który rzadko, ale może się zdarzyć po podaniu toksyny botulinowej? Wytyczne producenta są jasne: przed podaniem preparatu biologicznego należy zapewnić dostępność leków przeciwuczuleniowych, to zaś leki wydawane tylko z przepisu lekarza, czyli na receptę – podkreśla prof. Maj.
I zadaje kolejne pytania. Czy kosmetyczka przed podjęciem decyzji o zabiegu z naruszeniem ciągłości skóry umie prawidłowo zebrać wywiad lekarski? Czy zna – co ważne przed podaniem botoksu – pierwotne choroby mięśniowe, przewlekłe choroby autoimmunologiczne i ich objawy? Czy wie, z którymi lekami nie wolno łączyć botoksu? Czy kosmetolog wie cokolwiek o embolizacji naczyń tętniczych, która jest zaliczana do powikłań po podaniu kwasu hialuronowego i czy umie natychmiast zapobiec martwicy skóry i tkanki podskórnej? Podkreśla, że są to działania ściśle lekarskie, a zanim pacjent dotrze do lekarza, proces chorobowy może być nieodwracalny.
Wreszcie pyta o to, czy kosmetolog potrafi rozpoznać objawy dysmorfofobii – zaburzenia psychicznego, charakteryzującego się występowaniem lęku związanego z przekonaniem o nieestetycznym wyglądzie lub budowie ciała. I czy wie, że taką osobę należy skonsultować u lekarza psychiatry lub zaproponować jej psychoterapię, ponieważ wykonywanie zabiegów u pacjentów z dysmorfofobią jedynie pogłębia ich chorobę.
Zanim pojawią się rozwiązania prawne…
Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej i Anti-Aging przyznaje, że zwiększa się liczba zgłoszeń od pacjentów, którzy doświadczyli negatywnych skutków zabiegów wykonywanych przez osoby, które z medycyną estetyczną nie miały nic wspólnego.
– Wraz z Naczelną Radą Lekarską zwracamy uwagę ministra zdrowia na fakt, że w Polsce brakuje odpowiednich rozwiązań legislacyjnych związanych z wykonywaniem zabiegów medycyny estetycznej. Zanim jednak odpowiednie rozwiązania prawne wejdą w życie, jedynym sposobem, aby walczyć z pseudospecjalistami i preparatami pochodzącymi z niewiadomych źródeł jest edukowanie samych pacjentów – mówi dr Andrzej Ignaciuk, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging.
Wskazuje, że w Europie zarejestrowanych jest około 100 wypełniaczy z kwasem hialuronowym. Drugie tyle to produkty niezarejestrowane, będące niebezpiecznymi podróbkami. Podobnie sytuacja ma się w wypadku toksyny botulinowej i innych preparatów wykorzystywanych do poprawy wyglądu skóry.
– Tymczasem kwas hialuronowy czy toksyna botulinowa powinny być podawane wyłącznie przez lekarzy medycyny estetycznej, w odpowiednio przygotowanych do tego gabinetach (zarejestrowanych w izbie lekarskiej i dopuszczonych przez sanepid). Na rynku jest bardzo dużo preparatów niezarejestrowanych. Istnieją również podróbki preparatów markowych. Kilka lat temu dystrybutor jednego z popularniejszych na świecie preparatów kwasu hialuronowego kupił w Polsce na znanym portalu aukcyjnym produkt ze swoim logo – mówi prof. Paweł Surowiak, członek zarządu PTMEiAA.
Była to pochodząca z Azji podróbka. Preparat został wysłany do laboratorium do analizy, która wykazała, że zawiera on duże stężenia szkodliwych substancji.
Od bólu po martwicę skóry
Lista możliwych powikłań po zastosowaniu tzw. ”wypełniaczy” przez osoby niewykwalifikowane lub użycie preparatów niesprawdzonych jest długa.
– Wymieńmy chociażby dolegliwości bólowe, infekcje bakteryjne, wirusowe, przebarwienia, blizny, a nawet martwicę skóry. Osoby poszkodowane na skutek tego typu zabiegów mogą się zgłosić po pomoc do Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging – deklaruje dr Andrzej Ignaciuk.
Jak zwraca uwagę PTMEiA, medycyna estetyczna nie jest specjalizacją i może ją praktykować każdy lekarz. Jednak z całą pewnością muszą być to osoby przygotowane do jej praktykowania, które potrafią zdiagnozować pacjenta z punktu widzenia estetycznego i ogólnego stanu zdrowia, ponieważ wykonują zabiegi w systemie ambulatoryjnym, z wykorzystaniem urządzeń oraz materiałów medycznych (np. toksyny botulinowej). Zabiegi lekarskie przeprowadzane w obszarze twarzy czy sylwetki wymagają od lekarza nie tylko wiedzy i umiejętności, ale także pełnej odpowiedzialności za dobro pacjenta.
Tymczasem liczba gabinetów lekarskich, określających się często nadużywanym mianem „klinik”, a nawet salonów SPA, gdzie wykonywane są zabiegi medycyny estetycznej rośnie. Poważnym problemem jest wykonywanie zabiegów medycyny estetycznej przez osoby nie posiadające wykształcenia medycznego, najczęściej wywodzące się ze środowiska kosmetycznego. Do dnia dzisiejszego nie ma też systemu weryfikującego przygotowanie lekarzy do praktykowania medycyny estetycznej.
– Lekarz praktykujący odpowiedzialną medycynę estetyczną powinien być do tego przygotowany w podobny, rzetelny sposób, jak do pracy w innych specjalnościach medycznych. Moim zdaniem, odbycie kursu lub nawet kilku kursów jest niewystarczające do odpowiedzialnego wykonywania zawodu. Dobrym sposobem na takie przygotowanie jest kształcenie podyplomowe, najlepiej poprzez ukończenie szkoły medycyny estetycznej, gdzie lekarze nabywają kompetencji i wiedzy ściśle z zakresu tej dziedziny – wyjaśnia dr Andrzej Ignaciuk.
Certyfikaty nic nie znaczą?
Podkreśla, że wszystko, co wiąże się z postawieniem diagnozy, zastosowaniem leków czy urządzeń medycznych, przerwaniem ciągłości skóry, powinno być przeprowadzone w warunkach medycznych, czyli w gabinecie lekarskim, a nie przez kosmetyczkę w gabinecie kosmetycznym.
– Osoby wyposażone w certyfikaty o wartości mniejszej niż sam papier, na którym są wydrukowane, nie mają prawa do wykonywania zabiegów lekarskich. Niestety chętnie wykorzystują lukę prawną i mówią, że to tylko ”estetyka”, a nie ”medycyna estetyczna”. Winię kosmetyczki, ale winię też naiwność osób, którzy oddają się w ich ręce – mówi prezes Towarzystwa.
Prof. Paweł Surowiak przytacza przykład pacjentki, która przyznała, że w ostatnim czasie poddała się zabiegowi z toksyną botulinową u kosmetologa. Ten zapewnił ją, że ma uprawnienia do robienia zabiegu z użyciem botoksu.
– Jak duże było jej zdziwienie, gdy pokazałem jej ulotkę wyciągniętą z opakowania botoksu, na której w jednym z pierwszych zdań jest napisane, że zabieg może wykonywać wyłącznie odpowiednio przeszkolony lekarz. Problemem jest nie tylko brak świadomości wśród pacjentów, ale również fakt istnienia firm zajmujących się szkoleniami, które wprowadzają kosmetyczki w błąd, przekazując im do rąk certyfikaty ”uprawniające” do różnego rodzaju zabiegów medycyny estetycznej – zwraca uwagę prof. Surowiak.
Katarzyna Gubała / Rynek Zdrowia