Krzysztof Pieczyński: Dopóki nie rozwiążemy konkordatu, Polska będzie chlewem Kościoła
„Tak długo, jak Polacy będą się powoływać na chrześcijańskie wartości, tak długo będzie trwała hipokryzja, utrzymując naród w duchowym infantylizmie. Droga do dojrzałości społecznej prowadzi przez samodzielność. Bez tej samodzielności nie zbudujemy silnego państwa” – mówi Krzysztof Pieczyński. Aktor zamierza założyć stowarzyszenie, którego celem będzie walka o rozwiązanie konkordatu w Polsce. W rozmowie z dziennik.pl w ostrych słowach wyjaśnił, dlaczego obwinia Kościół katolicki o okradanie państwa i pozbawianie społeczeństwa samodzielności.
ANNA SOBAŃDA: Dlaczego uważa pan, że Polska nie jest laicka?
KRZYSZTOF PIECZYŃSKI: Ponieważ w Polsce rządzi Kościół, który narzuca swoje prawa całemu krajowi i ten kraj okrada.
O jakim okradaniu pan mówi?
To jest okradanie na kilku poziomach. Jednym z nich są pieniądze – 14,5 miliarda kosztował nas Kościół w zeszłym roku. To są oficjalne dane, a nie wiemy nic o darowiznach na rzecz Kościoła, z których państwo nic nie ma. Jesteśmy wszyscy zmuszeni do płacenia na tę instytucję z naszych podatków, na co obecnie większość Polaków już się nie godzi. Społeczeństwo przejrzało, jak chciwa i zakłamana jest ta organizacja. Nawet ci, którzy nie dopuszczają do siebie wiedzy na temat zbrodni i fałszerstw, jakich dopuszczał się Kościół, mają dosyć nieustannego płacenia na niego. Jednak dla mnie największą szkodą wyrządzaną przez Kościół jest to, w co zamienia nasz kraj.
Co pan ma na myśli?
Nasz kraj zamienia się w bojówkę katolicko-faszystowską, która zaczyna agresywnie rządzić Polską, łamiąc prawo i konstytucję.
Pana zadaniem winę za to ponosi Kościół czy politycy?
Moim zdaniem robi to przede wszystkim Kościół. Wystarczy przypomnieć, jak wprowadził się do Polski, jakimi sposobami wniknął w naszą państwowość. Od początku szantażem, groźbą ekskomuniki i zbrodniami zmuszał polityków do uległości. Z potężnego państwa, jakim była Polska, poprzez swoją nienawiść do wszystkiego co niekatolickie, Kościół przyczynił się do zaborów, osłabienia i rozpadu politycznego państwa. Kluczowymi momentami były Unia Brzeska i Konfederacja Barska. Z powodu Kościoła Polska została wymazana z mapy Europy. Szerzej piszę o tym na swoim blogu „Polska laicka”.
Mówi pan o historii, ale dziś teoretycznie mamy przecież rozdział państwa i Kościoła.
Tylko teoretycznie, jak pani słusznie powiedziała. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Dopóki nie rozwiążemy konkordatu, Polska będzie chlewem Kościoła.
Mocne słowa.
Tak, ale używam ich z pełną świadomością. Kościół zrobił z tego kraju swój żłób, swój chlew.
Mówiąc „Kościół”, ma pan na myśli Watykan czy polskich hierarchów kościelnych?
Wszystko oczywiście płynie z Watykanu, ale to, do czego posuwają się Polacy, to ich odpowiedzialność i za to powinni ponosić konsekwencje. Przez wieki świat był przez Kościół manipulowany. Fałszując wszystko, co możliwe, doprowadził do przejęcia władzy, silniejszej nawet niż władza świecka. W ten sposób zaczął mianować królów i cesarzy. Doszło do obwołania papieża nieomylnym i niepodlegającym żadnym sądom, nawet jeśli był przestępcą i zbrodniarzem. Papieże wysyłali armie, które dopuszczały się aktów ludobójstwa. Bez względu na to, czy miało to miejsce w VIII, IX wieku, czy też w czasach współczesnych.
Jakiemu ludobójstwu w czasach współczesnych winny jest, pana zadaniem, Kościół?
Ludobójstwu w Rwandzie w 1994 roku. 800 tys. ludzi wymordowano w 100 dni z powodu działalności Kościoła, który napuszczał Hutu na Tutsi, tłumacząc im, że Tutsi to robactwo. Nienawiść kościoła do Tutsi brała się z tego, że oni mieli swoich bogów i nie uznawali zwierzchnictwa papieża. To, co Kościół robił od wieków, zrobił również w Rwandzie. Wszystko dlatego, że nigdy nie został rozwiązany. Chociaż ta najgorsza, nazistowska komórka, czyli jezuici, już raz została skasowana. Nikt ich nie mógł znieść, ponieważ byli czymś na wzór SS w armii hitlerowskiej – niszczyli wszystko, co nie jest katolickie i dążyli do podporządkowania sobie całego świata. Dopóki świat, a szczególnie katolicy będą zgadzali się na to, by Kościół podlegał innym prawom niż zwykli ludzie, a papież był osobą ponad innymi, to ta zaraza będzie się rozchodziła po świecie.
W jaki sposób pana zdaniem Kościół utrzymuje swoją pozycję? Nie ma przecież armii, nie rządzi siłą.
Ludzie są zaczadzeni, na tym polega indoktrynacja. Kościół podszył się pod jednego z proroków, akurat wybrali Chrystusa, być może dlatego, że miał najlepszy PR, choć byli jeszcze Szymon Mag, Apoloniusz z Tiany i Szymon Bar-Kochba. To też byli potencjalni mesjasze. Kościół katolicki wybrał sobie Chrystusa na swojego patrona, człowieka-Boga i wmówił ludziom, na podstawie fałszerstw, że jest pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem, a każda zbrodnia w imię Boga jest dozwolona. Na tym Kościół przejechał 2 tysiące lat i nie poniósł żadnej kary. To samo robią teraz pedofile i gwałciciele w Kościele, tzn. korzystają z bezkarności i ochrony Kościoła.
Możemy się zgodzić – lub nie – co do przeszłości, ale przecież obecnie społeczeństwo nie akceptuje mordowania, gwałtów i aktów pedofilii, szczególnie w wykonaniu osób duchownych.
I co z tego, że nie akceptuje? Przecież wszyscy zbrodniarze katoliccy z Rwandy są ukrywani. Z Afryki do Europy uciekli przez całą sieć zakonów i kościołów, dokładnie tak, jak hitlerowcy po wojnie. Co z tego więc, że ludzie nie akceptują, skoro Kościół nie jest pociągany do żadnej odpowiedzialności. Po filmie „Spotlight” wiemy, że 6 proc. Kościoła to pedofile. Zrobiono coś z tym? Nie, a obecny papież powiedział, że biskupi czy inni przełożeni w Kościele nie mają obowiązku informować policji o aktach pedofilii i gwałtu.
Czy brakowi odpowiedzialności nie są winne władze poszczególnych państw?
Jak władze mogą być za to odpowiedzialne, skoro księża są uważani za święte krowy? Jak mają się dobrać do nich, skoro papieża nie można sądzić?
Papieża nie, ale już lokalnych księży, którzy dopuszczają się na przykład aktów pedofilii, można.
Ale mamy katolicki kraj i katolicy w większości się na to zgadzają. Nawet ludzie, których to dotknęło, są w stanie winić swoje dzieci za to, że uwiodły księdza. Kościół dogaduje się z obecnymi politykami, tak samo jak dogadał się z komuchami. Bardzo dobrze w Kościele było za tamtych czasów. Szereg księży, którzy współpracowali z UB, jest teraz na wysokich stanowiskach kościelnych. Opłacało się być księdzem ubekiem.
A jak ocenia pan relacje obecnego rządu z Kościołem?
Tego rządu nawet nie uznaję za rząd. To jest farsa, a nie rząd. Nie mamy prezydenta. Pan Andrzej Duda nie jest prezydentem. Wygrał casting do roli prezydenta i bardzo źle ją gra. Ciągle brata się z kościelną mafią. Katolicy swoją duchowość opierają na zjadaniu ludzkiego mięsa. Krwi już im księża nie dają, bo sami się nią opijają. Ale duchowość trzeba zacząć od pierwszej klasy, czyli od nauki chodzenia. Chodnik należy do wszystkich. Idąc, patrzysz przed siebie i przewidujesz, co się stanie na kilka metrów do przodu. Kiedy ktoś z naprzeciwka idzie tą samą linią, zawczasu schodzimy z tej linii. Osoba naprzeciwko robi to samo i w ten sposób mijamy się bezkolizyjnie. Ciało przejmuje kontrolę i nie angażujemy do tego myśli. W Polsce każdy idzie zamknięty w swoim świecie, swojej zbroi najeżonej kolcami. Nie zejdzie z drogi, raczej wlezie na człowieka. Trzeba mu ustąpić, bo stratuje. Polacy nieustannie sprawdzają, kto jest ważniejszy, nawet na chodniku. Czekają, żeby im się ukłonić. Kompleksy, których głównym powodem jest nauka wyniesiona z Kościoła katolickiego. Możesz nienawidzić wszystkich, byleś powiedział coś o miłości chrystusowej. Trzeba więc pierw nauczyć się chodzić. Bo tam pierwszy raz myślisz o innych. Kościół nauczył ludzi egoizmu i fałszu. Duchowość to codzienne pytanie, jak pogodzić to, co robię dla siebie z tym, żeby inni też z tego skorzystali.
To, co pan zarzuca Kościołowi, wielu katolików wysuwa jako argument przeciwko islamowi.
Pytam się, gdzie niby jest to zagrożenie ze strony islamu? Szczególnie w Polsce ono w ogóle nie występuje. Terroryzm tak, ale islam? Polacy nawet nie odróżniają terrorystów od wyznawców islamu, tak jak niektórzy nie odróżniają pedofilii od homoseksualizmu. Poza tym pierwsze wojny religijne prowadzili przecież chrześcijanie i to oni dali światu męczennika za wiarę.
Tak, ale katolicy twierdzą, że od tego czasu Kościół ewoluował, podczas gdy islam jest obecnie właśnie w okresie krucjat.
Filozoficznie i psychicznie Kościół jest dokładnie w tym samym miejscu, w którym był w czasach krucjat. Dlatego należy go rozwiązać, a papieża postawić przed sądem. Sposób działania i środki jakich używa, są inne. Społeczeństwo nie wyraża zgody na to, żeby palić ludzi, więc Kościół tego nie robi, ale ma inne sposoby. Wszyscy politycy kłaniają się księżom i po cichu sprzedają ziemię Kościołowi, a to co Kościoła, należy do Watykanu.
Obecna władza jest politycznym ramieniem Kościoła w Polsce i przy tych faszyzujących elementach jest to coraz groźniejsze. Jak przyjdzie co do czego, to oni nie wyślą przeciwko nam policji czy wojska, tylko naślą tych faszystów, czyli ONR i jemu podobne organizacje. Obecnie odbywa się to przez manipulowanie politykami. Ale w ostateczności, jeśli trzeba zlikwidować pół miliona ludzi, to robią to bez zmrużenia oka, tak jak to robili 500 lat temu. To, że teraz robią świątobliwe miny i stają rzekomo w obronie życia, służy temu, żeby pokazać, jacy są dobrzy i bogobojni. To jest przykrywka do cynicznej i brutalnej działalności, jaką prowadzi Kościół.
Mocne słowa, które jak rozumiem zarzuca pan Kościołowi, jako organizacji. Ale czy tych zwykłych księży, którzy w parafiach służą wiernym, również pan wini?
To są tacy sami ludzie jak reszta Kościoła. Ksiądz nie może być dobrym człowiekiem, nie ma takiej możliwości, ponieważ zapisał się do zbrodniczej organizacji. Okrada ten kraj i indoktrynuje ludzi. Jak może mieć czyste sumienie człowiek, który wzmacnia zaborcę? Polska od czasu przyjęcia chrztu jest pod zaborami. Dlaczego Kościuszko skazał biskupów na powieszenie? Bo wiedział doskonale, że są łajdakami i że ich łajdactwa przyczyniły się do rozbiorów.
Wysuwa pan bardzo poważne oskarżenia. Czy spotkał się pan z jakąś reakcją na swoje słowa?
Oczywiście, cały czas na mnie nadają, ale nawet na portalach prawicowych coraz więcej głosów staje w obronie tego, co mówię.
Czy pan jest osobą wierzącą?
Tak, oczywiście.
Jak by pan nazwał swoją wiarę?
Nie potrzebuję nazwy dla swojej wiary. Przez 30 lat pracy nad duchowością sporo czasu poświęciłem religiom. W każdej z nich najbardziej interesował mnie nurt mistyczny, a mniej dogmaty i sposoby na manipulowanie ludźmi. Po 20 latach zaczęło do mnie docierać, że religie to zorganizowane państwa przestępcze, krótko mówiąc mafie. Ludzkość jest tak uwikłana z powodu religii, że można zaryzykować stwierdzenie, iż zbliża się koniec świata, który zafundowała nam religia.
A nie sądzi pan, że ludzkość potrzebuje religii? W końcu towarzyszą człowiekowi niemal od samego początku.
Tak, dlatego religia ma całkowitą kontrolę nad światem i nad ludźmi. Religia idzie ręka w rękę z korporacjami. Zlikwidują każdego człowieka, który im zagrozi.
W Polsce możemy wierzyć w co chcemy, możemy także nie wierzyć w nic.
Pani sobie może wierzyć, w co pani chce tak długo, jak długo jest pani nikim. Jeśli pani stanie się kimś, kto może stanowić zagrożenie dla tego porządku, to oni władzy nie oddadzą. Tymczasem ludzie nie potrzebują religii.
Dlaczego?
Ponieważ są bardzo blisko istoty duchowej, którą ja nazywam geniuszem, oraz wewnętrznej rzeczywistości, istoty, esencji, która pozawala nawiązać kontakt z tym Wyższym Ja, czy też Umysłem Kosmicznym. To jest przyszłość ludzkości, w której każdy człowiek zbuduje pomost pomiędzy duszą a Duchem. Zacząłem rozumieć rzeczy, których Polacy się boją.
Co pan ma na myśli?
Przypatrywałem się przez wiele lat symbolom, przed którymi ostrzega Kościół katolicki. Jednym z nich jest Drzewo Życia, które jest jakby mapą stworzenia. To jest proces, którego początkiem jest pojedynczy punkt, będący niewyobrażalnym geniuszem i kryjący potencjał wszystkiego co istnieje – tak zwany punkt Bindu. Jest on przejściem ze świata niestworzonego do świata stworzonego. Kiedy nieskończone światło, absolut, chce tworzyć, czyli materializować ten wszechświat, skupia się w jednym centrum i zamienia się ze światła duchowego w światło substancjalne. Światło substancjalne przez punkt Bindu przechodzi i tworzy świat stworzony, rozszerza się i tworzy nieskończone wariacje istnienia.
Ten punkt Bindu znajdujący się na szczycie Drzewa Życia to jest też to, co naukowcy nazwali Wielkim Wybuchem. Myśliciele zajęci nauką o Bogu, którzy stworzyli pojęcie religijnego punktu Bindu oraz stricte naukowcy badający teorię Wielkiego Wybuchu, mówią o tym samym. Ludzie, którzy nie poświęcili odpowiedniej ilości czasu na zgłębienie tych zagadnień twierdzą, że nie da się pogodzić czegoś takiego, jak ewolucja i akt kreacji. Tymczasem nauka coraz więcej odkrywa z tego, jak powstaje materia. A to jest tajemnica stworzenia.
Ostatnia teoria, jaka mnie pobudziła, mówi o tym, że nasz mózg odbiera informacje w postaci cyfrowej. To jest niezwykła teoria, ponieważ nawiązuje do matematyki transcendentalnej i mówi o tym, że wszechświat i egzystencja mają swój matematyczny ekwiwalent. To znaczy, że egzystencję można zapisać cyfrowo. To jest właśnie wiedza o Bogu i w tę stronę człowiek pójdzie, uwalniając się od religii. To jest bardzo ważne, bo jeśli nie uwolnimy się od indoktrynacji religii i korporacji, zniszczymy cywilizację.
Czy nie obawia się pan, że wiara, którą pan zgłębia, może zamienić się w kolejną religię?
Technokracja, elity naukowe, które posiądą wiedzę nieosiągalną przez laików – jest takie zagrożenie, dlatego ludzie muszą dążyć do tego, żeby zdobywać wiedzę wewnętrzną. By nasza cywilizacja nie poszła w stronę budowania coraz doskonalszych maszyn i sztucznej inteligencji, tylko w stronę świadomości, iż wszystko, czego człowiek potrzebuje, jest w jego wnętrzu. Ludzkość musi przezwyciężyć kolejne niebezpieczeństwa po to, żeby w końcu dojść do niezwykłego bogactwa, które jest w nas. Częścią naszej ewolucji jest to, że coraz większa liczba ludzi ma wgląd w proces tworzenia.
Teorie, o których pan mówi, są bardzo abstrakcyjne i zgłębianie ich wymaga czasu i wysiłku. Może więc religie są po prostu łatwiejszą, bardziej obrazkową formą podania ludziom wiary?
Zaczynałem w tym samym miejscu. Poza tym ludzie religii nie wyjawiają istoty tego, o co chodzi. Wszystko przed czym Kościół katolicki ostrzega ludzi, kryje w sobie wskazówkę, jak znaleźć tę boską cząstkę, boski atom w sobie. To straszenie służy temu, by ludzie nigdy nie znaleźli połączenia z boskością, bo gdy je znajdą, nie będą potrzebowali kościołów. Dlatego KK ciągle przywołuje na pomoc szatana, aby nadać szatański wymiar symbolom starożytności i jak najskuteczniej odstraszyć od nich ludzi, podczas gdy tam jest najwięcej wskazówek i pomocy dla poszukujących.
Poświęcił pan jednak aż 30 lat na zgłębianie tych zagadnień. Większości ludzi nie będzie się chciało wykonywać takiego wysiłku.
Jeśli nie będzie im się chciało, to będą manipulowani przez księdza.
Czy pan był wychowywany w wierze katolickiej?
Nie, nigdy nie byłem zmuszany do chodzenia do kościoła.
W którym momencie pojawiło się u pana takie zainteresowanie duchowością?
Kiedy zacząłem zajmować się duchowością, bardzo szybko stało się to moją codzienną potrzebą. Wchodząc na tę wewnętrzną drogę, człowiek otrzymuje znaki, rodzi się ciekawość i głód poznania. One bardzo często pojawiają się w momentach kryzysu, kiedy zawodzą inne środki. Tylko niestety ludzie biegną wówczas do psychologa albo do sekty, czyli do księdza. W tej sekcie zostaną im tak wyprane mózgi, że będą się bali samodzielności. Bardzo łatwo poznać, dlaczego ci ludzi skaczą do oczu osobom, które myślą inaczej. Dzieje się tak dlatego, że oni nie doszli do tych rzeczy sami, tylko księża wypalili im to w mózgu jak na twardym dysku. To nie jest ich, to nie może być ich, ponieważ jest oparte na kłamstwie.
Czy u pana tym katalizatorem też były trudne przeżycia?
Tak, oczywiście, cały szereg przeżyć. One doprowadziły mnie do miejsca, w którym zrozumiałem, że tak dalej żyć nie mogę i muszę coś zmienić. Bardzo pomogła mi w tym Ameryka, bo to tam musiałem dokonać pierwszego ważnego rozliczenia ze sobą, spojrzeć w lustro i coś zmienić. Naturalnym jest wówczas, że człowiek szuka w duchowości.
Czy w tym celu wyjechał pan do Ameryki?
Nie, to się stało po dwóch latach pobytu tam. Doznałem wówczas czegoś takiego, jakbym pierwszy raz stanął przed Ozyrysem, jakbym zważył swoje serce naprzeciw piórka. Dostrzegłem, że muszę wprowadzić w swoim życiu bardzo poważne zmiany, zacząłem szukać.
W jakim celu wyjechał pan do Ameryki?
Sam wyjazd do Stanów był podyktowany tym, że jako młody aktor zaspokoiłem swój pierwszy głód. W wieku 27 lat byłem usatysfakcjonowany tym, co zrobiłem. Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że zrobiłem piękne rzeczy i bardzo dobrze, że wyjechałem, bo już nic piękniejszego bym nie zrobił. To był doskonały moment do wyjazdu. Poza tym, dla mnie rzeczywistość była wstrząsająca. Z Polski wygoniło mnie chamstwo. Nie mogłem znieść wulgarności w życiu powszednim. Z tego samego powodu odszedłem z serialu. Spotkałem się z takim poziomem chamstwa społeczeństwa, że chciałem znów wyjechać.
To były reakcje ludzi na postać, w którą się pan wcielał?
Tak. Ta wulgarność była dla mnie porażająca. Nie tylko ze strony wyrostków na ulicach, ale również tak zwanych elit, ludzi których spotykałem na salonach. To było dla mnie bardzo przykre.
Jak środowisko filmowe, aktorskie odbiera pana zaangażowanie w walkę z Kościołem?
Nie czuję się źle odbierany przez środowisko, jedynie przez pojedyncze osoby. Nawet od niech jednak nie spotkało mnie nic przykrego. Po prostu kilka osób podeszło do mnie i powiedziało, że są po przeciwnej stronie. To były 2-3 osoby, ale było też kilkadziesiąt takich, które powiedziały, że są po tej samej stronie.
A jak zareagowała Telewizja Polska?
Miałem mieć w TVP Kultura program poświęcony mojej pracy. Powiedziałem, że bardzo chętnie, mogę pokazać rzeczy, o których ludzie mało wiedzą, czyli moje książki, filmy dokumentalne, moją sztukę, a także to, na czym im bardziej zależało, czyli kapitalne filmy, w jakich zagrałem i piękne postaci, które stworzyłem. Zaznaczyłem jednak, że chcę powiedzieć także o Kościele w Polsce. Na drugi dzień oddzwonili i powiedzieli, że jednak mi dziękują. To już była nowa władza.
Czyli jednak jakieś represje ze względu na to, o czym pan mówi, pana spotykają.
Oczywiście. Niedawno po spotkaniu w Toruniu podszedł do mnie pan na ulicy i powiedział: „Pan, panie Pieczyński, może sobie mówić, co pan chce, ale gdyby pan był w innym kraju, to razem z tymi wszystkim, co tu przyszli, wyleciałby pan z tą budą w powietrze”. Była to więc groźba. Niestety ostatnim, który broni naszych sądów i Trybunału, jest prezes Andrzej Rzepliński. Sądy jednak wkrótce też będą katolickie i powróci to, o czym marzy Kościół, czyli inkwizycja. Dotarł do mnie głos z Polski mówiący, iż ksiądz w jednej z parafii wygłosił opinię, że przeciwników Kościoła katolickiego należy palić.
Czy pan czuje, że ma misję do zrealizowania?
Od roku nie mogę zarejestrować stowarzyszenia, ponieważ ciągle w ratuszu czepiają się jakiś kwestii formalnych, więc to wszystko jest na razie bardzo rozlazłe.
Jakie stowarzyszenie chce pan założyć?
Walczące o rozwiązanie konkordatu. Konkordat to ohydne świństwo, które zafundował nam rząd Hanny Suchockiej. Zobaczymy, ile ludzi zapisze się do stowarzyszenia, bo jedyny sposób, w jaki można przemówić do tego rządu, to przez ilość.
Sądzi pan, że jeśli do pana stowarzyszenia zapisze się duża liczba osób, uda się wpłynąć na rząd?
Jeżeli będzie nas kilka milionów, rozpoczniemy strajk i nie zakończymy go aż do rozwiązania konkordatu. Bez żadnej partii politycznej. Polacy mają prawo do tego, żeby decydować o własnym kraju, a nie żeby decydował o nas Watykan przez swoich polskich pachołków w ornatach. Przyjmując chrześcijaństwo, Polacy zapomnieli o swojej słowiańskiej dumie i człowieczej godności. Z każdym dniem widać to wyraźniej i boleśniej jest to znosić. Tak długo, jak Polacy będą się powoływać na chrześcijańskie wartości, tak długo będzie trwała hipokryzja, utrzymując naród w duchowym infantylizmie. Droga do dojrzałości społecznej prowadzi przez samodzielność. Bez tej samodzielności nie zbudujemy silnego państwa.
Ale aktorstwa pan nie porzuca?
Nie, ja nie jestem księdzem, muszę z czegoś żyć, by móc uprawiać działalność misyjną.
źródło: dziennik.pl
foto: Polska Agencja Prasowa / Stach Leszczyski