Edukacja seksualna? Proponuję dożywocie

Edukacja może uchronić przed niepożądaną ciążą. A niepożądana ciąża jest bardzo pożądana…

 

 

Sylwia Kubryńska jest autorką bloga Najlepszy Blog na Świecie – kubrynska.com.

2 lata więzienia za "demoralizowanie pod osłoną edukacji seksualnej" – taki projekt ustawy z inicjatywy Fundacji Pro trafił wczoraj do Sejmu. Jest to obywatelski projekt nowelizacji Kodeksu Karnego i Sejm zajmie się nim na najbliższym posiedzeniu. Edukacja seksualna według autorów projektu ma nieść zagrożenie pedofilią i przedwczesnym rozbudzaniem seksualnym dzieci. W ramach akcji forsowania swojego pomysłu, działacze Prawicy Rzeczpospolitej przyprowadzają małe dzieci, które taszczą transparenty, pod przykładowym hasłem: "Łapy precz ode mnie Oli, lat 4".

Ola, lat 4, siedzi na schodach z transparentem większym od niej samej. Jeszcze nie umie czytać, więc nie wie, co jest na nim napisane. Po co ma wiedzieć? Po co jej wiedzieć cokolwiek? Jej rodzice pod karą 2 lat więzienia nie puszczą pary z ust na temat tego, skąd Ola się wzięła. Ta czarna tajemnica nie zostanie przed Olą odsłonięta, co z pewnością uchroni Olę przed demoralizacją i pedofilią. Nic bardziej nie chroni przed pedofilią, jak niewiedza.

Z tą pedofilią mamy od jakiegoś czasu niezły galimatias. Ciągle szukamy winnych. Z racji częstych przypadków zajmowania zacnych stanowisk przez pedofilów, niezwykle trudno winić ich samych. Stąd pomysł zrzucenia winy, na przykład, na dziecko, albo na edukację seksualną. Działacze Fundacji Pro w swym genialnym projekcie wnioskują dwa lata wiezienia. Proponuję od razu dożywocie. Albo – po prawicowemu – karę śmierci. Nie będziemy się cackać. Skoro edukacja seksualna odpowiada teraz za pedofilię, trzeba z nią ostro. Ale przyjrzyjmy się, jakie jeszcze zagrożenia (oprócz pedofilii) niesie ze sobą edukacja seksualna:

Uświadamia. A nikt tej świadomości przecież nie potrzebuje! Każda z nas doskonale pamięta, że w dzieciństwie nie interesowała się seksualnością nic a nic. Żadnych dociekań, rozmów z rówieśnikami czy lektur "O dziewczętach dla dziewcząt". Skromnością anielską wykazywali się także nasi koledzy, którzy pod żadnym pozorem nie wertowali pod ławką pisemek dla dorosłych i nie zaczytywali się skradzionymi rodzicom pamiętnikami kurtyzany Fanny Hill. Wszystko dzięki temu (i dzięki Bogu!), że nie było edukacji seksualnej.

Zaspokaja ciekawość. A ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Jak świat światem żadne normalne dziecko ciekawe nie jest i PEWNYCH pytań nie zadaje. Dziewczynki rosną w beztroskiej nieświadomości do piętnastego roku życia, a potem odkrywają nagle, że pod spódniczką im coś wyrosło. Jeśli dziewczynka dostanie okres przed ukończeniem 15 lat, musi sobie sama radzić, udając jednocześnie że nic się nie wydarzyło, bo jak za dużo wypaple, to grozi jej więzienie.

Przygotowuje do dorosłego życia. A dzieci nie powinny się mieszać do dorosłego życia. Przyjdzie na to pora. Wiedza w dzieciństwie to zagrożenie, zwłaszcza dla dorosłych. Człowiek nie powinien się dotykać, badać, interesować seksem, dopóki nie dorośnie. Potem bierze ślub i z miejsca staje się wirtuozem tematu. To tak, jak z nauką gry na instrumencie. Słyszałam kiedyś taką pouczającą rozmowę rodzica z dzieckiem: "Zostaw to pianino, skoro nie umiesz! Będziesz grać dopiero wtedy, jak się nauczysz".

Demoralizuje. Wreszcie, to słowo! Demoralizacją jest nauka o tych częściach ciała, których pewne kręgi społeczeństwa najchętniej by się pozbyły, przemilczały, zamiotły pod dywan. Tylko jak zamieść pod dywan łechtaczkę?! Odkrycie tej sromotnej części ciała w dzieciństwie grozi przecież tym, że kobieta może kiedyś czerpać przyjemność z seksu! Ostatnio czytałam reportaż z Egiptu. Tam od wieków radzą sobie z tym problemem. Za pomocą żyletki.

Rozbudza. To też słowo z postulatu. I też nie do obalenia! Bo przecież bez edukacji seksualnej żadne dziecko nie rozbudzi się seksualnie. Hormony, które zaczynają buzować w wieku dojrzewania, są bez wiedzy na temat seksu kompletnie nieczynne. To nie przysadka mózgowa steruje produkcją testosteronu, tylko demon edukacji.

Zachęca do masturbacji. A masturbacja, a raczej "samogwałt" to dopiero zło! Prawdę mówiąc nie wiem, czemu jest to zło i jakie wyrządza ludzkości cierpienia. Ale fakt, słyszę o tym złu od dziecka. Kiedyś na religii dowiedziałam się, że to grzech ciężki, śmiertelny. Dzięki temu, że jest to grzech ciężki, obcy mężczyzna w konfesjonale ma szanse usłyszeć ze szczegółami, gdzie dziecko się dotyka i jak często.

Zaspokaja wiedzę o własnym ciele. O ile dobrze jest wiedzieć, że ucho służy nam do słuchania, a oko do patrzenia, wiedza o tym, po diabła nam to COŚ między nogami, jest zbędna, a nawet szkodliwa. Dlaczego? Bo ucho i oko w przypadku obu płci jest podobne, a to COŚ między nogami różni się u dziewczynek i chłopców. Jest to niezły argument do wywołania wstydu. A wstyd jest świetnym narzędziem. W razie seksualnych doznań (także ataków pedofilii) dziecko ma większe poczucie winy.

Chroni przed niepożądaną ciążą. A niepożądana ciąża jest bardzo pożądana. Zwłaszcza przez tych, którzy w ciąży nie są. Całkiem sprawnie bowiem manipuluje się zagubioną, nieświadomą nastolatką w ciąży. Która nie miała swobodnego dostępu do środków antykoncepcyjnych. Która, naturalnie, nie ma teraz prawa do aborcji. Czy ona w ogóle ma jakieś prawo?

Zapobiega chorobom przenoszonym płciowo. Człowiek świadomy zagrożeń wynikających z przygodnego seksu może sięgnąć po środki zapobiegawcze i uniknąć przykrych następstw. Ta wiedza jest jednak wbrew pozorom bardzo kłopotliwa i burzy ustalony porządek. Dlaczego? Bo przecież skoro jest grzech musi być kara. Prawda jakie to proste?

Obala mity. Na przykład, że dzieci przynoszą bociany. Albo: rosną w kapuście. Ach, co ja mówię! Dzieci nie rosną w kapuście, ani ich nie przynoszą bociany. Wszystkie dzieci spadają z nieba w formie aniołków, które do piętnastego roku życia nie posiada narządów płciowych.

Źródło: wysokieobcasy.pl