Specjalista: walczmy z mitem, że „cesarka” gwarantuje sukces położniczy
Położnicy znajdują się pod olbrzymią presją ze strony mediów, które rozliczają opiekę perinatologiczną z niewykonanych na czas cięć cesarskich. Potrzebne jest zrozumienie, że cesarskie cięcie nie jest jedynym sposobem na osiągnięcie sukcesu położniczego – apeluje prof. Wojciech Rokita, ginekolog położnik.
Temat wzrastającego odsetka cesarskich cięć pojawił się, gdy rozmawialiśmy z prof. Wojciechem Rokitą, świętokrzyskim konsultantem wojewódzkim w dziedzinie położnictwa i ginekologii o umieralności wczesnej okołoporodowej i opiece perinatalnej. Specjalista przypomniał, że ryzyko zgonu okołoporodowego podczas operacji cięcia cesarskiego jest około dziewięciokrotnie wyższe niż po porodzie drogami natury, ale nie jest to jedyne zagrożenie związane z cc.
– Coraz większym problemem współczesnej perinatologii stają się pacjentki ciężarne z nieprawidłowym umiejscowieniem łożyska, co jest bezpośrednią konsekwencją bardzo wysokiego odsetka wykonywanych cięć cesarskich. Tego typu powikłania ciąży stanowią realne zagrożenie życia dla kobiet ciężarnych, o czym należy informować społeczeństwo podczas przygotowywania programów edukacyjnych dla przyszłych matek – uważa ginekolog-położnik.
Położnicy pod presją
Odsetek cięć cesarskich w Polsce jest bardzo wysoki. W 2015 r. osiągnął poziom blisko 50 proc.
– Położnicy znajdują się pod olbrzymią presją ze strony mediów. Dodatkowo jest wiele orzeczeń sądowych, często wydawanych w oparciu o opinie przygotowane przez lekarzy, którzy z praktycznym położnictwem i ginekologią nie mają nic wspólnego, a na sali porodowej ostatni raz byli podczas stażu podyplomowego. Tacy biegli nie powinni opiniować w sprawach dotyczących powikłań położniczych – wskazuje prof. Wojciech Rokita.
Uważa, że w ten sposób powstaje atmosfera nagonki na położnictwo i ginekologię, która skutkować będzie w przyszłości coraz mniejszym zainteresowaniem absolwentów medycyny tą specjalizacją ze względu na ogromną odpowiedzialność. Będzie także prowadzić do wzrostu odsetka wykonywanych cięć cesarskim i w konsekwencji do wzrostu bardzo poważnych powikłań po tej operacji.
– Może się okazać, że umieralność wczesna okołoporodowa będzie spadała, a będzie coraz więcej zgonów okołoporodowych związanych z cięciami cesarskimi. Potrzebne jest zatem ogólnospołeczne zrozumienie, że cesarskie cięcie nie jest jedynym sposobem na osiągnięcie sukcesu położniczego. Jest to poważna operacja, której konsekwencje bardzo często pacjentki odczuwają do końca życia. Należy uświadomić społeczeństwu, że operacja ta powinna być wykonywana jedynie wtedy, gdy są ku temu bezwzględne wskazania – podkreśla świętokrzyski konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii.
Jest też zdania, że konieczne jest zaktualizowanie polskich rekomendacji dotyczących operacji cięcia cesarskiego.
– W tych obecnie obowiązujących ciężarna po uprzednio wykonanym cieciu cesarskim może rodzić drogami natury tylko wtedy, gdy wyrazi na to zgodę. Powoduje to, że każdy poród po porodzie cięciem cesarskim kończy się kolejnym cięciem cesarskim. Aktualne rekomendacje brytyjskiego towarzystwa położników i ginekologów są zdecydowanie mniej restrykcyjne i rekomendują prowadzenie porodu drogami natury po uprzednim porodzie ukończonym przez cesarskie cięcie, jeżeli spełnione są odpowiednie kryteria.
Cięcie nie musi pociągać za sobą cięcia
Dr Wojciech Puzyna, dyrektor Centrum Medycznego Żelazna Sp. z o.o. w Warszawie uważa, że kampania edukacyjna na temat czynników ryzyka związanych z cięciem cesarskim byłaby cenna i jak najbardziej pożądana, ponieważ pokolenie kobiet, które obecnie rodzą dzieci, często ulega modzie, sugestiom najbliższych czy środowiska i nie zdaje sobie sprawy z możliwych bliskich i odległych konsekwencji wyboru tej drogi porodu.
– Brakuje w mediach – a to one mają obecnie bardzo dużą siłę oddziaływania – rzetelnej wiedzy na temat porodu i samego cesarskiego cięcia. Jednocześnie, niekiedy za pośrednictwem celebrytek, promuje się z pewną lekkością ”łatwość” operacyjnego rozwiązania ciąży. To niewątpliwie ma wpływ na to, jak chcą rodzić Polki i na to, że podpisują się pod zgodą na cięcie cesarskie, nie analizując czynników ryzyka związanych z tą poważną operacją w jamie brzusznej – mówi dr Wojciech Puzyna.
Zwraca uwagę, że choć są kraje, w których jest więcej cięć cesarskich niż w Polsce – to w naszym kraju, a szczególnie w niektórych województwach, takich jak podkarpackie czy mazowieckie, odsetek cesarskich cięć przekracza odpowiednio 50 i 40 proc.
– To są niepokojące dane, tym bardziej, że skutkują dalszym zwiększaniem się odsetka cięć cesarskich, bo w wielu szpitalach obowiązuje zasada ”raz cięcie, zawsze cięcie”. Tymczasem zdarza się, że do naszego szpitala przyjeżdżają pacjentki po dwóch cięciach cesarskich, aby otrzymać szansę porodu drogami natury – podaje dr Puzyna.
Także i on uważa, że potrzebne są dobre przekazy medialne na temat porodu siłami natury.
– Takie się zdarzają ale przydałoby się więcej. Tym bardziej, że przy porodzie dostępne jest przecież obecnie znieczulenie i różnorodne techniki relaksacyjne. Ponadto kobieta może rodzić w towarzystwie męża, czy innej bliskiej osoby – wskazuje dr Puzyna.
Mamy społeczną tokofobię
Joanna Pietrusiewicz, prezes zarządu Fundacji Rodzić Po Ludzku wspomina, że kilka lat temu Fundacja przeprowadziła badania w przedszkolach i szkołach podstawowych pytając dzieci m.in. o to, „jak rodzą się dzieci”.
– Wiele z nich mówiło, że rozcina się brzuch i wyjmuje dziecko. Dla nich to było oczywiste. To pokazuje, że brakuje wiedzy na temat normalnych procesów fizjologicznych. Przekazywanie tej wiedzy powinno być oczywiście dostosowane do różnych etapów edukacji, rozszerzone w gimnazjum i liceum. Dotyczy to nie tylko porodu siłami natury, ale i całego okresu ciąży, połogu i karmienia piersią – mówi Rynkowi Zdrowia Joanna Pietrusiewicz.
Uważa, że kampania edukacyjna na temat cesarskiego cięcia miałaby rację bytu, ale wszelkie działania decydentów, jak i organizacji samorządowych w tym zakresie powinna poprzedzać rzetelna analiza przyczyn wysokiego odsetka cięć cesarskich w Polsce.
– Powtarza się argument, że kobiety tego chcą, że wręcz wymuszają to na lekarzach. Nie sądzę, żeby był to powód tak wysokiego odsetka cc, a nawet jeśli kobiety chcą takiego rozwiązania, to pytanie dlaczego tak się dzieje. Być może sama kampania edukacyjna na temat cesarskiego cięcia i możliwych powikłań nie wystarczy. Problemem może być nie tylko brak wiedzy na ten temat, ale również lęk przed bólem, kwestie związanie z cielesnością, czy brak zaufania do systemu. Wtedy sama kampania edukacyjna to za mało – podkreśla prezes Fundacji Rodzić po ludzku.
– Z rozmów z położnymi i lekarzami wynika, że nie tylko kobiety boją się porodu. Można powiedzieć, że mamy społeczną tokofobię (lęk przed porodem – przyp. red.). Trzeba zebrać te elementy i zastanowić się, jakie działania można podjąć – podsumowuje Joanna Pietrusiewicz.
źródło: rynekzdrowia.pl
foto: Fotolia